piątek, 11 lutego 2011

Ostatni dzień.

Wiedzieliśmy, że w końcu nadejdzie, ale i tak nam smutno...
Za chwilę czeka nas wielkie pakowanie, ale teraz ostatnie fotki: specjalna relacja tajemniczego wysłannika z Krainy Deszczowców:))) - Diamond Head. to kolejny wygasly wulkan znany z tego, że jak już pokona człowiek te schody, tunele, jak już ostatkiem sił wdrapie się na szczyt, to może zrobić najbardziej chyba rozpoznawalne zdjęcie Waikiki:))) Nasz korespondent zrobił to dla mnie i oto widoki:


A takim kolorem żegna nas Pacyfik

Ostatnia fotka pokazuje co dziś raniutko zobaczyłam:) To chyba dobry znak? Do zobaczenia w Polsce! Teraz Wasza kolei dziewczyny!!!!:)))))

środa, 9 lutego 2011

Plaża w wygasłym wulkanie

Pół godziny jazdy autobusem z H odkryliśmy ósmy cud świata - Hanauma Bay!Słyszałam, że jest tam cudnie, ale nie spodziewałam się aż takich widoków. Hanauma to zapadnięty wielki krater, którego jeden bok zapadł się częściowo do oceanu. Powstało dzięki temu ogromne akwarium, w którym na w miarę płytkiej wodzie powstała przepiękna rafa, w której pływają kolorowe ryby i  żółwie. Boję się wody i pływać nie umiem, ale nie wytrzymalam i spróbowałam. Tylko M musiał stać tak blisko mnie, żebym widziała jego nogę:))) Kiedy jednak pierwsza ławica ryb przepłynęła obok mnie, zapomniałam o wszystkim. Niech schowa się Egipt i Kenia! Takich ogromnych ryb nie oglądałam jeszcze nigdzie! I te kolory! I wcale się nie bały. Niektóre same podpływały do moich rąk. Dziewczyny! Przed swoją wyprawą zainwestujcie w maskę i rurkę! To jest niesamowite! Teraz będę męczyła Mikołaja o aparat do zdjęć pod wodą! Teraz mogę podać tylko nazwy ryb z Hanauma Bay: kikakapu, ma'i'i'i, kihikihi, mahi mahi, opakapaka i humuhumunukunukuapua'a ( tej nie widziałam:) ) - uwielbiam hawajskie nazwy: nikt nie jest w stanie ich zapamiętać i prawidłowo wymówić:))))
tak krater wygląda w całości, a tak na naszych fotkach:




A tak na marginesie do I: Twoja koleżanka, ta co to nie opala się raczej, dziś przeszła samą siebie... panthenolik cały poszedł na mnie i na M... jednorazowo...:) ech!

wtorek, 8 lutego 2011

Las deszczowy

Zawsze chciałam pospacerować po deszczowym lesie... tak żeby padało na głowę trochę, żeby pooddychać mokrym powietrzem i pooglądać co tam rośnie ciekawego. Dziś tam poszlismy. Ale wszystko było nie tak. Fajna ścieżka dydaktyczna okazała sie stromą wspinaczką na jakąś chorą górę po obślizgłych korzeniach, na których co chwila wchlupotywałam się w błoto, wkoło gryzły jakieś niewidoczne stworki, a wilgotne powietrze było gorące i nie dało się nim oddychać. A najgorsze było to, że gdy dotarliśmy w końcu na szczyt ledwo żywi i sapiący jak pociąg, zobaczyłam malutką kobietkę w ciąży, ktora pomykała sobie naszym śladem bez najmniejszych oznak zmęczenia...
Ale roślinki i ptaki uratowaly wyprawę:)))




A wiecie jak dziś zachodzilo słońce? bursztynowo - miedzianie...



I na koniec taka sobie ciekawostka: czy widać różnicę między moim talerzem i talerzem M? :)))))


poniedziałek, 7 lutego 2011

taki tam spokojny dzień...

Musimy zwolnić... Starość jednak nie radość...Zwłaszcza że M dziś rano postanowił zadbać o kondycję i biegał od rana...
Zaczęliśmy od centrum? starówki? Jedyne miejsce w Honolulu gdzie wieżowce robią trochę miejsca niższym budynkom. I wszędzie stoją posągi Kamehamehy - króla, który zjednoczył wszystkie plemiona hawajskie i stworzył prawa, konstytucję i doprowadził wyspy do bogactwa. Tu niżej to jedyny pałac królewski w USA.

I nie wiem co to dzisiaj za dzień, ale w każdym kościele, który mijaliśmy odbywał się ślub. Jakaś szczęśliwa data? Potem musiałam koniecznie wjechać na najwyższą wieżę w okolicy, a kiedy ja obpstrykiwałam panoramę Honolulu, mój M zajmował się zgoła czym innym...


A na koniec przeszliśmy przez tą bramę i pogrążyliśmy się w dim sum... mniam! Jak dogadać się z nimi i zaproponować, aby otworzyli interes na Kazimierzu? ech!

sobota, 5 lutego 2011

Północne wybrzeże










Nadszedł dziś czas na wyprawę na pólnocne wybrzeże. Zimą podobno jest tu raj dla surferów. Fale rurowe(?) dochodzą do 10 metrow wysokości, a "matki chowają deski swoim synom ze strachu o ich życie" - tak napisali w  moim przewodniku:))) Zatrzymywaliśmy się przy każdej napotkanej plaży, ale fale tak naprawdę podziwiać można było tylko przy Banzai Bay. Wysokie fale zamykały się w tunele i dopływały do samego brzegu. Ratownicy nie pozwalali podchodzić do wody w niektórych miejscach. Panowie pływali na deskach, a ich kobiety pstrykały z brzegu fotki:))) Szkoda że mój aparat nie umie więcej przybliżać...

A to największa ściema dla mnie... Dotarliśmy do miasteczka gdzie robią najlepsze lody na Oahu - shawe ice. Obama zajada się nimi przy każdej okazji... Taaaa. Już kiedy patrzyłam z czego i jak oni je robią, to odechciało mi się jeść... Fuj!

piątek, 4 lutego 2011

Centrum Polinezyjskie

To zdecydowanie lubię! Czytałam o tym centrum wiele i chyba najbardziej na Oahu je chciałam zobaczyć. Założyli je mormoni po to, aby studenci ich uczelni po wykładach mieli zajęcie i żeby mogli dorobić sobie do stypendium. Pomysł polegał na założeniu wśród strumieni, lagun, na ogromnej przestrzeni siedmiu wiosek polinezyjskich: Samoa, Fidżi, Tonga, Tahiti, Hawaje, Nowa Zelandia i Markizy. W Centrum zatrudnia się starszych mieszkańców tych wysp ( specjalnie sprowadzanych na Oahu), którzy z jednej strony uczą studentów tańców, zwyczajów, tradycji Polinezji, a z drugiej strony dbają, aby młodzi żyli zgodnie z przykazaniami plemienia. Spacerując po tych wioskach można naprawdę wiele dowiedzieć się. A oprócz tego grałam na jakiś bambusowych instrumentach, jadłam taro i owoce drzewa chlebowego i hohoho:)))






czwartek, 3 lutego 2011

Waikiki

Codziennie chodzimy gdzieś daleko zobaczyć różne ciekawostki w Honolulu, a nie poznaliśmy jeszcze "naszego" Waikiki. Dziś postanowiliśmy to nadrobić.





Tu "rosną" same hotele. Ścigają się między sobą, który wyższy, który lepiej względem oceanu usadowiony...
Moim faworytem jest ten przedostatni - Hilton Hawaiian Village Beach Resort & Spa:))) Myślę, że nazwa gwarantuje komfort w środku:))), zaś na zewnątrz - bajka! Otoczony jest dużym ogrodem, w którym są stawy z flamingami, kaczkami i innym kolorowym ptactwem, ryby koi pływają, altanki, zielone zaułki, wodospady, świątynia buddyjska i chińska i wiele innych jeszcze ciekawostek.
Ale Waikiki to też akcenty wschodnie.